Niedawno ukazał się pierwszy post z serii pt. Strój dnia, w którym to mogliście zobaczyć i poczytać o sukni z początku XX wieku, zaprojektowanej przez znany wówczas dom mody House of Worth. Tym razem ten zaszczytny tytuł trafia do równie eleganckiej sukni, ale pochodzącej z 1955 roku (czyli nie aż tak dawno). Dlaczego akurat ten konkretny ubiór przykuł moją uwagę? Przeglądając dostępny online katalog zbiorów Metropolitan Museum of Art, natrafiłam na wiele pięknych sukni, nie mogłam się zdecydować i wybrać jedną. Ostatecznie przekonał mnie jej piękny kolor – głęboka czerwień oraz interesująca faktura.
Trzeba przyznać, że przyciąga wzrok, nie tylko kobiet, w takiej sukni płeć piękna musi wyglądać oszałamiająco i skupiać na sobie wzrok mężczyzn.
Projektujący ją Charles James wiedział co robi. Sam fascynował się tym, jak jeden element garderoby, jakim jest gorset, zmienia i kształtuje sylwetkę. Stworzona przez niego suknia jest niezwykle kobieca, podkreśla talię, biust i biodra. Osiągnął to dzięki wszyciu w nią sztywnych fiszbin, które były stosowane właśnie w gorsetach. Dodatkowo kobiece kształty wydobywają draperie na biodrach układające się kształt litery „V”, podkreślając jej zmysłowy charakter. Suknia idealnie wpisywała się w modę tamtych czasów, gdy ideałem kobiecości były hollywoodzkie gwiazdy z Marilyn Monroe na czele. Jej fason idealnie wpisuje się w styl Charlesa Jamesa, który w swoich innych projektach wykorzystał stworzony przez niego kształt motyla. Miała ona upodobnić kobietę do tego owada, przez efekt kontrastu – góra była wąska, przylegająca do ciała, natomiast dół rozłożysty i niezwykle dekoracyjny.
Romantyczną i delikatną nutkę wprowadza spód sukni, na który składa się biała, satynowa podszewka oraz kilka warstw tiulu, zarówno w białym kolorze, jak i w różnych odcieniach czerwieni. W ruchu, przy podnoszeniu się spódnicy, warstwy tiulu układają się na kształt kwiatu. Sam kształt sukni przypomina odwrócony kielich kwiatu. Nieprzypadkowa jest również nazwa sukni – Tree, która wywołuje skojarzenie ze światem roślin. Jednak tak naprawdę nazwa pochodzi od nazwiska klientki, Marietty Peabody Fitzgerald Tree, polityk związanej z rządem Johna F. Kennedy’ego i matki popularnej w latach 60 modelki – Penelopy Tree.
Suknia została uszyta z jedwabiu, natomiast takie elementy jak tiul z materiału syntetycznego.
Suknia na wystawie w Metropolitan Museum of Art
A teraz kilka słów o autorze projektu:
Charles James był brytyjskim projektantem mody, który największą karierę zrobił w Stanach Zjednoczonych. Dzisiaj jego projekty znajdują się w największych muzeach świata oraz uznawane są za mistrzowskie w swojej dziedzinie. Wyróżniają się wysoką klasą, precyzją oraz charakterystyczną estetyką. Do historii mody przeszedł jako Pierwszy krawiec Ameryki. Charles James Wilson Brega (bo tak brzmiało jego prawdziwe imię i nazwisko) urodził się w 1906 roku w Camberley w hrabstwie Surrey, w Anglii. Zmarł w 1978 roku w Nowym Jorku.
Był synem brytyjskiego wojskowego i Amerykanki pochodzącej z zamożnej rodziny. Uczęszczał do prestiżowej, prywatnej szkoły dla chłopców Harrow School (uczył się tam również m.in. lord Byron czy Winston Churchill). Tam poznał wielu słynnych później ludzi, wśród których był Cecil Beaton, słynny kostiumograf, trzykrotny laureat Oscara za stroje do Gigi (1958) oraz My Fair Lady (1964), za którą otrzymał drugą statuetkę za scenografię. Z poznanym w szkole Beatonem połączyła go wieloletnia przyjaźń. Potem krótko studiował na francuskim uniwersytecie w Bordeaux.
W 1926 roku, w wieku 19 lat, wyjechał do Chicago. Tam też otworzył swój pierwszy sklep z kapeluszami. Później mieszkał w Nowym Jorku, by potem znowu wrócić do Londynu. Przebywał również w Paryżu, gdzie studiował projektowanie. Ostatecznie pozostał w NY.
Fachu nauczył się sam, ćwicząc i eksperymentując w pracowni. Sukces odniósł w 1947 roku, podczas swojego pierwszego pokazu w Paryżu. Największe triumfy święcił jednak w Nowym Jorku, ubierając największe gwiazdy i członków elity. Do jego klientek należały: Millicent Rogers, Coco Chanel czy Diana Vreeland. Szył głównie suknie balowe, którym bliżej było do dzieł sztuki, niż zwykłych sukien, sam projektant traktował je jak malarz płótno. Niestety, ale to artystyczne podejście w końcu doprowadziło go do bankructwa.
Zaprojektowane przez niego ubrania są ponadczasowe, o czym świadczy fakt, że niektóre z nich, stworzone w 1932 roku, były nadal sprzedawane w latach pięćdziesiątych. Myślę, że podobnie jest w przypadku opisywanej wyżej sukni, którą także można zaliczyć do klasyki. Tego typu projekty właściwie się nie starzeją, są na tyle uniwersalne, że śmiało można by ją ubrać na współczesny bal. Kobieta, która by się na to zdecydowała, z pewnością zwracałaby na siebie uwagę. Odważna i wyrazista czerwień tylko dodałaby pewności siebie, a dekoracyjne drapowanie podkreśliłoby kobiecy urok.
Całkiem niedawno, bo w 2014 roku słynna impreza Met Ball (nazywana modowymi Oscarami), na której zjawiają się największe gwiazdy, poświęcona była Charlesowi Jamesowi. Goście, którzy przybyli na galę, musieli więc ubrać się w balowe stroje, nawiązujące do stylu tego projektanta. Towarzyszyła jej również wystawa prezentująca najważniejsze jego dzieła pt. Charles James: Beyond Fashion.
Projektant sukni – Charles James, na drugim zdjęciu z modelką
Modelki na salonach w sukniach Charlesa Jamesa
Projektant podczas pokazu mody w 1950 roku
Inne suknie tego samego twórcy:
Źródła:
http://www.metmuseum.org/art/collection/search/159583
http://www.fashionmodeldirectory.com/designers/charles-james/
http://agnieszkaomodzie.pl/charles-james-wielki-powrot-tworcy-sukni-motyla/
http://www.tvn24.pl/zdjecia/slynne-suknie-charlesa-jamesa,38495.html
wikipedia.com